Yamaha Warrior
Yamaha Warrior to power cruiser ze szczególnym naciskiem na power. Lekkim przekręceniem manetki gazu można uwolnić pokłady momentu obrotowego i efektownie zmienić krajobraz. Znawcy tematu wiedzą, co potrafi to 300 kilogramowe monstrum. Sprzęt ten daje nie tylko możliwość poruszania się w krążowniczym stylu. To uliczny morderca plastików i rakieta do wyścigów na ¼ mili. Obecne środowisko cruiserów z nadmiarem momentu obrotowego mocno się urozmaiciło. Na przestrzeni kilku lat powstało kilka naprawdę potężnych maszyn, ociekających mocą i rozbudzających marzenia o pasie startowym i zielonym świetle. Yamaha Warrior, która kilka lat już ma, ciągle daje radę. W niektórych testach grupowych śmiało kroi tyłki konkurencji, nawet tej z Millwaukee.
1670 cm2 tyle wynosi pojemność skokowa olbrzymiego widlaka, który za pomocą pasa zębatego napędza motocykl. Moc maksymalna, która wynosi 85 KM przy 4500 obr/min nie powoduje szybszego bicia serca. O to natomiast dba moment obrotowy. Ustalmy, że 144 Nm przy 3700 obr/min to dużo, nawet bardzo dużo. Nie tylko zapewnia to świetną elastyczność, ale gwarantuje długie, czarne krechy na asfalcie przy gwałtownym odkręceniu manetki gazu. Silnik ma wiele wspólnego Wild Starem, choć rozwiercono mu cylindry o 2 mm, zmieniono rozrząd i średnicę zaworów. Za zasilanie V-ki odpowiedzialny jest wtrysk paliwa. Wprawdzie w Warriorze podjęto się kilku prób obniżenia masy, ale to i tak niewiele w zestawieniu z wałem korbowym ważącym 22 kg. Pięciobiegowa skrzynia biegów ma sporo do roboty, ale daję radę. Zmiana przełożeń przebiega płynnie i precyzyjnie. Tak wysoka pojemność zapewnia doskonałe walory akustyczne.